FYI.
Ta historia ma ponad 5 lat.
RzeczyAutor odwiedzający Columbia University w ostatniej klasie liceum
Istnieje mit, że trzeba być ciekawym i pracowitym, aby dostać się do szkoły Ivy League. Byłem rozczarowany, gdy dowiedziałem się, że jest inaczej. Z pewnością są niesamowici ludzie, ale są też dzieci, które bez względu na wszystko będą uczestniczyć w bluszczu – dzieci prezesów Fortune 500, gwiazdy filmowe, członkowie rodziny królewskiej z Bliskiego Wschodu. Ostatnio pojawiło się wiele artykułów, w których dopuszczono się do Ivy League jako „ oszustwo” i „sfałszowane na korzyść uprzywilejowanych” ”, a ja nawet śmieję się z przesadnych uczniów i mówię takie rzeczy jak: „Zdecydowanie nie byłoby mnie tutaj, gdyby mój tata nie przekazywał darowizny”. Tak więc do wszystkich dzieciaków, które wyszły ze szkół publicznych, które ciężko pracowały i nigdzie się nie dostały — to one zajęły wasze miejsce.
Nadal jestem zbulwersowana tym, jak płytcy są niektórzy z moich kolegów z klasy. Jak się do cholery dostałeś? Zastanawiam się. Ale to ma sens. Wiele dzieciaków okazuje się interesujących tylko na papierze. Jasne, mogli mieszkać w czterech różnych krajach i podróżować do kolejnych 20, ale te doświadczenia zostały kupione.
Uniwersytet Harwardzki. Zdjęcie za pośrednictwem WikiMedia Commons
Zaufaj mi, dzieciaki z Ivy League są tak samo zdezorientowane jak wszyscy inni. Rozgryzanie siebie często oznacza cofnięcie się o krok, ale Ivies to świat, w którym musisz iść naprzód bez względu na wszystko. To nie są miejsca, w których można się odprężyć i „odnaleźć” za cztery lata, bo jeśli przestaniesz się ruszać na sekundę, to już jesteś w tyle.
Jeśli kończysz studia w Bluszczu i nie czeka na ciebie lukratywna praca, to wstyd. Tak wielu uczniów lekceważy pasję, własne zainteresowania i hobby – rzeczy, których nie można wymienić w CV – i rzuca się na ziemię i wypluwa z garniturem, uśmiechem i zagłębieniem w środku. To jest powód, dla którego najpopularniejszy kierunek studiów Bluszcz to ekonomia finansowa financial — nawet w Brown, szkole znanej z fakultatywnych ocen, uczniowie gromadzą się, aby studiować „ponurą naukę”, aby mogli zarobić na ukończeniu szkoły.
Widziałem dzieciaki, które pojawiły się jako niesamowicie utalentowani muzycy, poddały się i zajęły finanse. Widziałem dzieciaki, które chciały zostać astronautami, poddały się i zajęły finanse. W Ivies marzenia ustępują miejsca prestiżowi i stabilności.
Uniwersytet Pensylwanii. Zdjęcie za pośrednictwem WikiMedia Commons
Bardzo niewielu ludzi chce, aby inni odnieśli sukces, zwłaszcza w klasach, które są oceniane na krzywej, gdzie każdy nie może dostać szóstki. To bezwzględne środowisko rodzi poczucie współzawodnictwa, a nie współpracy. Na pierwszym roku moja współlokatorka wygadała się o swojej przyjaciółce. „Naprawdę mam nadzieję, że nie otrzyma dobrej oceny, nie uczył się tak intensywnie jak ja” – powiedziała. — Ale czy to nie jest twój najlepszy przyjaciel? Powiedziałem. Wpatrywała się we mnie i odpowiedziała: „I co z tego?”
Wiele osób zniechęca się tym, jak nieprzyjaźni ludzie są tutaj, podczas gdy w rzeczywistości wszyscy są po prostu niepewni. Każdego roku do grona studentów Ivy League zaliczają się setki pożegnantów, muzyków jazzowych z całego stanu, poetów mówionych, zwycięzców Olimpiady Naukowej, założycieli organizacji non-profit. Wielu z nich było traktowanych w liceum jak bogowie i nigdy nie mieli do czynienia z tym, że nie byli najbystrzejsi w pokoju.
Każdy pozornie ma swoje gówno razem, a jednak emocjonalnie tonie pod powierzchnią. Studenci ścigają się, aby żonglować większą liczbą zajęć, staży i klubów niż inni. Istnieje kultura ilościowego porównywania liczby godzin snu, liczby zadań do wykonania tej nocy. I w rzeczywistości nic z tego nie ma znaczenia, ale ludzie poświęcają swoje zdrowie psychiczne, aby być królem tego stosu kości.
Rano można zobaczyć ludzi myjących zęby w bibliotece, kończących całonocną noc. W weekendowe wieczory biblioteka mieści całe pokoje śpiących osób. Widzę, jak moi koledzy z klasy drżą ze stresu. Byłem świadkiem, jak dzieci padają na kolana i zakrywają uszy, krzycząc o spóźnionej gazecie. Dziewczyny, które kiedyś były piękne, wyglądają okropnie z powodu braku snu, złej diety i zbyt dużej ilości kofeiny. Ilekroć pytam ludzi, jak się czują, rzadko jestem „dobry”. Dostaję bez przekonania machnięcie ręką i patrzę za zmęczone oczy. „Trzymam się”. Ten problem braku snu to nie tylko problem na Columbii – według ankiety przeprowadzonej wśród studentów z 2012 roku, 58 procent studentów Princeton czuć się wypoczętym tylko trzy dni w tygodniu lub mniej.